Największe grzechy zagranicznych tłumaczy

Poniższy tekst jest moim tłumaczeniem części artykułu Maxwella Yezpiteloka, z portalu Cracked.com (użyty za zgodą autora). Oddaję zatem głos Maxwellowi:

Znacie takie popularne filmy jak "Tata na zawsze", "Mój biedny aniołek", albo "S.O.S. Szaleniec na wolności w kosmosie"? Nie? Nigdy nie słyszeliście o czymś takim? Cóż, widocznie nie wychowywaliście się w hiszpańsko-języcznych krajach, w przeciwnym razie wiedzielibyście, że mowa tutaj o filmach "Pani Doubtfire", "Kevin sam w domu" i "Kosmiczne jaja".



Wbrew pozorom, w języku hiszpańskim występują słowa "sam", "dom" (oraz "kosmiczne" i "jaja") - po prostu człowiek odpowiedzialny za tłumaczenie zapewne pomyślał sobie "Nie, nie. Tak jest lepiej. Możemy pomóc temu filmowi. Możemy go udoskonalić!". To samo, niestety, dzieje się na całym świecie (nie wyłączając Polski, jak sami dobrze wiemy -Mike). A jednym z najbardziej dziwacznych przykładów, które można przytoczyć, to film "Lepiej być nie może" (ten z Nicholsonem i Helen Hunt), który w Hong Kongu ukazał się pod tytułem (w wolnym tłumaczeniu) "Pan Kocia Kupka". Czasami jednak, w niektórych krajach, za tłumaczeniami tytułów kryje się jakaś inna, ukryta logika. Na przykład...

Wszystkie komedie muszą być sequelami innych komedii (nawet jeśli nimi nie są)

Nie wiem jak to możliwe, ale w jakimś momencie wczesnych lat 80, wiele krajów zebrało się i uradziło, że od tej chwili będą zmieniać tytuły przyszłych hollywoodzkich komedii, w oparciu o to, jak przetłumaczyli film "Czy leci z nami pilot?" (w oryginale "Airplane!"). Serio. To prawdziwy fenomen, ocierający się niemal o międzynarodowy spisek. Na przykład, w Ameryce Łacińskiej, film ten zatytułowany był "¿Y dónde está el piloto?", czyli "I gdzie jest pilot?" (co w sumie bardzo nie odbiega od naszej wersji).

"Skąd będą wiedzieć, że to komedia, jeśli nie damy śmiesznego tytułu?"

Kontynuacją tego trendu były filmy z Leslie Nielsenem "I gdzie jest gliniarz?", "I gdzie jest gliniarz? 2 1/2" oraz "I gdzie jest gliniarz? 33 1/3" (znane lepiej jako "Naga broń" - jeden z niewielu przypadków dobrych polskich tytułów).


Właściwie, to prawie wszystkie filmy tercetu Zucker/Abrahams/Zucker zaczynały się słowami "I gdzie jest...". Z wyjątkiem obu części "Hot Shots!", które zostały przemianowane na "Zwariowana akademia pilotów".  Oczywiście nawiązując do innej serii - "Zwariowanej akademii policyjnej".


Nawet filmy nie mające nic wspólnego z ekipą ZAZ, ani Leslie Nielsenem, zaczęły w tytułach zastanawiać się gdzie jest coś tam - tradycja ta utrzymuje się do dziś. Przykładem niech będą filmy braci Wayans, takie jak "I gdzie są blondynki?", czy "I gdzie jest duch?" (w oryginale "White Chicks" i "A Haunted House", u nas znane jako "Agenci bardzo specjalni" oraz "Dom bardzo nawiedzony" - czyżby w Polsce znowuż  uparli się na dodawanie przysłówka "bardzo"? -Mike).



Trochę to dziwne, nieprawdaż? Ale to dopiero początek. W Finlandii, "Czy leci z nami pilot", nosiło tytuł "Hej, lecimy!" ("Hei, me lennetään!").

Ee, OK, jasne. Czemu nie?

Tak więc koleją rzeczy było powstanie tworów takich jak "Hej, rockujemy!" ("Oto Spinal Tap"), "Hej, kto mówi" ("I kto to mówi"), czy "Hej, odsiadujemy!" ("Doin' Time").

Cieszcie się, że nie zawiązali dziecka w węzeł.

Z kolei norweska wersja "Czy leci z nami pilot?"  to "Pomocy, lecimy!". Oczywiście logicznym ciągiem było to, że "Oto Spinal Tap" stało się "Pomocy, jesteśmy w przemyśle muzycznym", a cała seria "W krzywym zwierciadle: Wakacje" była wariacjami na temat "Pomocy, jesteśmy na wakacjach". I tak dalej, i tym podobne - to samo działo się we Francji, Izraelu, Hiszpanii i Niemczech, z różnymi tytułami - jednak we wszystkich przypadkach punktem początkowym był sposób w jaki zatytułowali "Czy leci z nami pilot?", 30 lat temu.




W Niemczech, wszystkie filmy z potworami są o Frankensteinie

Przez jakiś czas, niemieccy dystrybutorzy mieli obsesję na punkcie udawania, że we wszystkich tych japońskich filmach o potworach występuje Frankenstein. Nawet jeśli Frankenstein w ogóle nie pojawiał się w żadnym momencie filmu, niemiecka publiczność przymykała na to oko.

Przykładowo, film znany u nas jako "Zniszczyć wszystkie potwory" z 1968 roku, opowiadający o Godzilli, która spotyka wszystkie potwory i po kolei je niszczy. W większości państw tytuł był z grubsza wariacją naszego. Ale w Niemczech film ten znany był jako "Frankenstein i potwór z kosmosu".

Frankenstein leci w tym samolocie, zapewne.

"Syn Godzilli"? Nie, nie, niemiecka wersja to "Monstrum Frankensteina poluje na Syna Godzilli". "Godzilla kontra Potwór z głębin"? Ach, chodziło ci o "Frankensteina i Potwora z głębin"! I tak dalej - Niemcy nie mogli pojąć filmu z kolesiem w gumowym kostiumie, deptającym kartonowe miasto, jeśli w tytule nie było Frankensteina.

W końcu, czyż wszyscy nie jesteśmy potworami Frankensteina?

W marnej próbie ukrycia tej ewidentnej ściemy, niemieccy tłumacze dodawali całkiem nowe linie dialogowe do wszystkich filmów, które wspominały, niby to mimochodem, że te potwory to dzieło doktora Victora Frankensteina. Zgadza się, w pewnym momencie (wtedy już 150 letni) szalony naukowiec przerzucił się z reanimowania pozszywanych kawałków mięsa, na tworzenie wielkich niczym wieżowce jaszczurów i zabójczych robotów.

I nie ograniczało się to tylko do Godzilli. Dajmy na to, taka "Ucieczka King Konga" nosiła tytuł... cóż, zapewne sami się domyślicie patrząc na poniższy plakat.

Jego matka była opancerzoną ciężarówką.

Jednakże, nie kwestionowanym zwycięzcą jest Hiszpania, która w jakiś niepojęty sposób przekształciła film "Godzilla kontra Megalon" w "Gorgo i Superman mają randkę w Tokio"...




Na Węgrzech, wszystkie filmy o Obcych musiały zawierać słowo "Śmierć"

Myślicie, że pewnie ciężko spartolić taki prosty tytuł jak "Alien". To tylko jedno słowo, a jego znaczenie jest zrozumiałe w każdym języku, ponieważ wszyscy boimy się kosmitów, którzy chcą wsadzić sondy w nasze tyłki. Jednak, kiedy pierwsza część sagi o penisogłowych stworach ujrzała światło dzienne w 1979 roku, wiele krajów (w tym oczywiście nasz) zdecydowało, że ten tytuł nie jest zbyt straszny, postanowili więc rozwinąć go w "Obcego: Ósmego pasażera" (u nas dodatkowo dołożono słowo Nostromo, gdyż najwyraźniej sam Ósmy pasażer nadal był za krótki). Jak gdyby chcieli łopatologicznie wytłumaczyć, że "na pokładzie statku jest jeszcze jeden pasażer, poza podstawową siódemką i wiecie, to jest obcy".

W Hiszpanii, ósmym pasażerem jest nowa postać, którą dodali - Pepe, kosmiczny toreador.

Jednakże, ten tytuł nadal nie był wystarczająco jasny dla Węgrów. Węgierska publiczność potrzebowała czegoś więcej niż obietnica kosmicznego gościa, przebywającego na statku kosmicznym, zajmującego dokładnie jedno miejsce. Tak więc tłumacze wymyślili niesamowity tytuł "Ósmym pasażerem była: Śmierć". Jak w zdaniu "na pokładzie statku jest jeszcze jeden pasażer i to jest obcy, i on ma zamiar wszystkich zabić!".

"Halál" znaczy "Śmierć".

Było to całkiem sprytne posunięcie, ale potem zabrnęli za daleko. Zmienili "Aliens" (nasze "Decydujące starcie") w "Nazwą planety była: Śmierć". Z kolei "Obcy 3" stał się filmem "Ostateczne rozwiązanie: Śmierć". Czwarta część, "Alien: Resurrection" (u nas "Obcy: Przebudzenie", należy jednak nadmienić, że słowo resurrection oznacza wskrzeszenie -Mike) otrzymała zupełnie paradoksalny tytuł "Wskrzeszenie Śmierci".


Teraz pewnie udają, że Obcy nazywają się "Śmierci", tak jakby cała seria była o międzygalaktycznych ponurych żniwiarzach. W związku z tym "Śmierć kontra Predator" brzmi jak dramat egzystencjalny, opowiadający o Predatorze godzącym się ze swą śmiertelnością.

I najwyraźniej, wnioskując z plakatu, Predator ma na imię Ellen.


Na koniec przeniesiemy się na chwilę do Portugalii, skąd pochodzi jeszcze jeden niesamowity przekład tytułu. Mianowicie, ten popularny film z lat 80, z Michaelem J. Foxem w roli głównej, nosi tam tytuł "Chłopiec z przyszłości". Nie, nie chodzi tu o "Powrót do przyszłości", ale o "Nastoletniego wilkołaka" ("Teen Wolf").




I tym oto akcentem kończymy ten wywód. Wniosek z tego taki, że nie tylko u nas robią z widzów idiotów. ;)


źródło notki:
http://www.cracked.com/blog/5-insane-ways-movie-titles-are-translated-around-world/
 

Prześlij komentarz

 
Copyright © 2013. Marzenia i Koszmary
Ta witryna wykorzystuje cookies (ciasteczka). Przeglądając ją wyrażasz zgodę na ich przechowywanie. Możesz je wyłączyć w ustawieniach swojej przeglądarki.